Archiwum 03 stycznia 2020


sty 03 2020 Przepraszam
Komentarze (0)

Chciałem, aby w nagłówku znalazło się świetne zdjęcie, na które się natknąłem dzisiejszego poranka, ale...

Ale niestety, nie ogarnąłem jeszcze w jaki sposób zamieszczać tutaj zdjęcia :D

Jak zwykle mam problem z tym, żeby rozpocząć. Mógłbym zrobić to w sposób filmowy, być może nawet baśniowy, czyli „Drogi pamiętniczku, (…)”. Tylko, że bardziej odpowiednim początkiem jest słowo „przepraszam”. Wiem, nietypowo, ale tak naprawdę to proste słowo w pewien sposób powinno wyrażać skutek stosunku wielu (być może nawet większości) mężczyzn, w stosunku do kobiet. Niestety.

Przygotowując się do tego wpisu, przypomniałem sobie kilka faktów jeszcze z czasów szkolnych, po drodze dowiadując się kilku nowych, zatrważających faktów.

Zacznijmy od tych dobrych, chociaż mimo wszystko smutnych. Równouprawnienie kobiet to początek XX – wieku. Dopiero. Dobrze, nie będę się czepiał, niczym zgorzkniały Gargamel. W końcu w życiu raczej jestem optymistą, więc szklanka jest do połowy pełna. Czyli lepiej późno niż wcale. Przyznanie równouprawnienia kobietom wiąże się z hasłami Rewolucji Francuskiej. Dokładniej chodzi o hasło égalité.

Skutkiem Rewolucji było przyznanie we Francji praw wyborczych kobietom. Niewiele, ale od czegoś trzeba zacząć. Pierwsza zmiana w tym wciąż szowinistycznym świecie, stworzonym przez mężczyzn. Niestety, stworzonym z myślą o mężczyznach. Muszę przyznać szczerze, że paskudnie się czuję pisząc to. Wprawdzie urodziłem się w innych czasach, o wiele później i nie miałem na to wpływu. Nie zmienia to faktu, że jestem mężczyzną. W pewnym sensie czuję się za to odpowiedzialny.

W samej Unii Europejskiej („Koszula bliższa ciału”, w myśl przysłowia), która szczyci się poszanowaniem dla praw wszystkich ludzi, traktowaniu ludzi jednakowo fakty są zatrważające.

Robiąc lekki przegląd internetu, trafiłem na informację, że parytet w pełnym tego słowa znaczeniu, stosowany jest jedynie w sześciu krajach UE. Przepraszam, ale nie da się inaczej. W kurwa SZEŚCIU krajach unijnych!

To nie jest tak, że mam coś przeciwko Unii. Nie. Boli mnie jedynie fakt, iż piękne idee, z którymi kolejne organizacje (UE niestety nie jest jedynym przypadkiem), czy wręcz państwa, mające na sztandarach cudowne hasła nie są przestrzegane. Boli mnie to dlatego, że jedni ludzi mamią innych czymś, w co sami nie wierzą.

Wracając do Unii Europejskiej. Idea równości, którą głosił Robert Schumann (uwaga, łatwo pomylić z kompozytorem Robertem Shumannem J) jest świetna. Równość ludzi względem siebie, bez względu na wszystko? Genialne! Dlaczego ktoś ma być gorszy, tylko dlatego że jest inny niż ja, Ty, czy Twój sąsiad!?

To co dana osoba zrobi z taką szansą, to już osobna kwestia. Szansa zostanie wykorzystana? Super! Szansa zostanie zaprzepaszczona? Trudno, Twoja sprawa.

Już pal licho, że jeden mężczyzna dyskryminuje drugiego. Skoro psujemy ten świat od tylu lat, to trudno. Ale dlaczego robimy to kobietom!? Przecież to są nasze mamy, siostry, przyjaciółki, narzeczone, czy żony.

Traktujemy ludzi przedmiotowo. Tylko co nam to daje? Czy wyzysk, oszukanie drugiego człowieka daje przyjemność? Oczywiście, nie mogę uogólniać. Każdy jest inny, nie każdy postępuje niemoralnie. Uogólnianie jest nieuczciwe, a nie chcę się uciekać do tanich chwytów. Codziennie w naszym życiu jest wystarczająco dużo kłamstwa. Ale mogę wypowiedzieć się w swoim imieniu. To nie daje niczego. Absolutnie niczego. W sercu pozostaje pustka, złe samopoczucie, wyrzuty sumienia. Po co zatem siać zło?

Skąd ten wywód? Wystarczy, przejść się do pierwszego lepszego clubu i przyjrzeć się tym wszystkim „boskim gąsiorom” (pozdrawiam Izę ode mnie ze studiów. Wiem, że i tak nie masz pojęcia o tym miejscu J), z których wprost kipi testosteron. Wypływa nosem i uszami. Wystarczy pójść do takiego miejsca i obserwować.

Przecież lwia część z nich liczy na chwilę przyjemności bez zobowiązań. Opowiadają okrągłe słówka, w które samie tak naprawdę nie wierzą. W końcu cel uświęca środki, nieprawdaż?

Pytanie, czy warto w ten sposób postępować? Moim zdaniem nie, ale to jak z ideą Schumanna. Masz szansę i rób z nią co chcesz.

Dlatego w tym momencie pada słowo klucz. PRZEPRASZAM!!!

Drogie Panie, jeśli to czytacie, przepraszam Was w imieniu zarówno swoim, jak i innych mężczyzn. Najbardziej jest mi wstyd za polityków i innych mężczyzn opowiadających okrągłe słówka, piękne idee, tylko w wiadomym celu. Odrobinę mniej jest mi głupio za mężczyzn, którzy nie kryją się ze swoim szowinizmem.

W swoim zakładzie pracy często słyszę określenia typu „panienka”. Tak, przestałem z tym walczyć, bo już brakuje mi coraz częściej pomysłów na zwracanie uwagi. Tym niemniej, krzywe spojrzenie rzucam nadal, bo to bardzo pejoratywne określenie. Przynajmniej w moich oczach.

Jest jeden wyjątek. Mój Promotor.

Notorycznie używa tego określenia, przy czym tutaj pojawiają się dwa „ale”.

Po pierwsze, na każdym kroku podkreśla mądrość kobiet, to jak często mają rację.
W końcu od 40 – lat jest żonaty, zatem cytując popularne określenie: „Ekspert nie myśli, ekspert wie”.

Po drugie…

W tym momencie muszę przytoczyć pewną anegdotkę, aby odpowiednio to uargumentować, wyjaśnić w sposób odpowiedni. Zatem…

Jechaliśmy 2 lata temu na wykład. Prowadziłem samochód i w pewnym momencie zwrócił mi uwagę, abym zatrzymał się przed pasami, bo „panienka” czeka na przejście przez ulicę. Przyznaję bez bicia, że nie zauważyłem jej wcześniej. Panienką okazała się c.a. 80 – letnia kobieta.

Jaki morał z tego płynie? To jedyny znany mi przypadek „szowinisty”, który szanuje kobiety. Dla niego panienką jest zarówno 10 – letnia dziewczynka, jak również osoba starsza.

Podsumowując ten cały wywód, chciałbym podkreślić, że każdy z nas panowie (jeśli ktokolwiek, poza mną z oczywistych względów, to czyta) powinien zacząć od siebie. Tak samo jest w moim przypadku. Staram się jak tylko mogę wyłapywać na bieżąco swoje szowinistyczne przypadki zachowań.

Staram się zmieniać świat. A najlepiej to robić samemu dając przykład, szanując wszystkich jednakowo. Ale oprócz samego dawania przykładu, staram się zwracać uwagę dzieciakom, swoim rówieśnikom: Hej, posuwasz się za daleko, nie uważasz!?

Sam niestety świata nie zmienię. Naprawdę, ubolewam nad tym, bo to byłoby łatwiejsze, wymagałoby mniej wysiłku. Dlatego Panowie!

Jeśli czytacie ten tekst, zabłądziliście w internecie aż tak głęboko, to bardzo Was proszę. Nie ma najmniejszego znaczenia, kim jesteście. Czy to synami, szefami, protegowanymi, studentami, czy kim bądź, szanujcie innych. Jeśli nie potraficie tego robić bez względu na płeć, to chociaż ugnijcie swoją męską, samczą dumę i szanujcie kobiety. Pomyślcie, co by z nami było, gdyby nie one? Pomijam już same narodziny.
To oczywiste.

Przecież siedzielibyśmy wciąż na drzewach, zabijalibyśmy się wzajemnie, bo przecież to ja jestem ważniejszy, lepszy, silniejszy. W takim przypadku mamy dwie drogi. Albo rodzaj ludzki wyginąłby, albo scenariusz z „Seksmisji” Juliusza Machulskiego zostanie wcielony do rzeczywistości innej niż filmowa.

Oczywiście, to też nie jest tak, że tylko mężczyźni podchodzą przedmiotowo do kobiet. Kobiety w stosunku do siebie nawzajem również często nie do końca zachowują się „elegancko”. Podobnie w stosunku do mężczyzn. Kobiety również potrafią przedmiotowo traktować mężczyzn.

Swoją drogą, kiedyś natknąłem się na taką informację, że przedmiotowe traktowanie mężczyzn wiąże się z większą ilością testosteronu u pewnej grupy kobiet, w porównaniu do przeciętnej. Ciekawe na ile te badania były reprezentatywne, ale to już inna kwestia.

Kuba