Najnowsze wpisy, strona 2


sty 12 2020 Kręgosłup
Komentarze (0)

Drogi czytelniku, jeśli zaplątałeś się tak głęboko w zarośla internetu i trafiłeś tutaj, to postaram się umilić Twój czas, może skłonić do przemyśleń.

Dzisiaj, podobnie jak ostatnio, postanowiłem zawrzeć swoje przemyślenia, do których skłonił mnie film Xawerego Żuławskiego „Mowa Ptaków”. Kino typowo artystyczne, trudne ze względu na sposób przekazania treści, film dla większości z gatunku: do obejrzenia jeden raz. Mam relatywnie dziwny gust filmowy, ponieważ tego typu „dziwne” filmy przyciągają mnie, oglądam je po kilka razy, albo film który polecam znajomemu, z reguły temu komuś się nie podoba. Ale cóż, są rzeczy, których nie zmienię i tak naprawdę nie mam nawet specjalnie ochoty, aby to robić.

Jeśli ktoś z Was nie widział tego filmu, a nawet nie słyszał o nim, czy też nie pamięta o co tam chodziło, dzwoni w kościele, albo nie wiadomo którym, to odsyłam do linku na filmweb J

https://www.filmweb.pl/film/Mowa+ptak%C3%B3w-2019-826832

Film, który stanowi pomieszanie z poplątaniem, na pozór to niechlujnie zmontowany twór, który tak naprawdę niczego sobą nie niesie. Właśnie, na pozór…

Postaram się zagłębić w niego, ale w taki sposób, który pozwoli opisać przemyślenia do jakich mnie skłonił, ale równocześnie nie zdradzę tego co w filmie zostało zawarte. Przynajmniej
w jak najmniejszym stopniu.

Może sama struktura filmu. Film jest zbudowany w sposób blokowy. Sposób blokowy, czyli jeden z fragmentów filmu jest zatytułowany np. „pisarz” i opowiada o głównym bohaterze (dokładnego tytułu sekcji nie pamiętam, ale to nie o to chodzi) i tak po kolei, kolejnych bohaterów charakteryzuje dana sekcja.

Wraz z upływem czasu poznajemy kolejnych bohaterów, a im dalej w las, tym bardziej można zaobserwować przemianę kolejnych bohaterów. Wszystkich, poza jednym...

Główny bohater, jako jedyny nie ulega zmianom. Najmniejszym. I widzę tutaj dwa powody, które są równie prawdopodobne. W pierwszym odruchu pomyślałem, że ten człowiek ma bardzo silny kręgosłup moralny, bardzo wierzy w swoje przekonania, jest ich pewien.
Z drugiej strony, ta postać jest tak złożona, bo zarówno śmiertelnie poważna, tylko po to, żeby w tej samej scenie wykazywać tendencje psychodeliczne (w rytm pojawiającej się muzyki). Pozostali bohaterowie zmieniali się diametralnie, w ciągu kilku kolejno następujących po sobie scen.

Siedząc w kinie i obserwując kolejno te przemiany pomyślałem sobie, że to jest przekrój naszego społeczeństwa. Cała masa ludzi prostych, która idzie wprost za tłumem. Do tego zgraja młodocianych zwyrodnialców. Uczniowie, którzy na co dzień znęcają się nad pierdołowatym nauczycielem, chodzą na marsze ONRu, do których wprost przymuszają tego samego bohatera, by co niedzielę służyć w kościele do Mszy Świętej. I to wszystko przy aprobacie szkolnego księdza – katechety.

Są również elity tego społeczeństwa. Ludzie zamożni, po których ewidentnie widać, że jeśli mam pieniądze, płacę, to ten świat należy do mnie, mam prawo wymagać wszystkiego, traktować innych przedmiotowo.

Coraz częściej mam wrażenie, że nasze społeczeństwo (chociaż nie sądzę, że jesteśmy jakimś wyjątkiem na tym świecie, że te same choroby toczą wszystkie społeczeństwa, całą ludzkość) dąży do samozagłady. I najgorsze jest to, że dąży do tego z pięknym, hollywoodzkim uśmiechem na ustach. Coś okropnego. Bo do czego to może doprowadzić? Do eskalacji nienawiści wewnątrz kolejnych społeczeństw, być może wręcz do kolejnych starć zbrojnych, porachunków podobnych do tych z „Ojca Chrzestnego”.

Pytanie w imię czego? Czy warto jest ginąć z rąk kogoś, kto miał być twoją ofiarą? Pobratymcy powinni w teorii ruszyć do ataku, aby pomścić swojego lidera. I co?
I nici z oczekiwań, bo po wszystkich to spłynęło, niczym po kaczce.

Wychodząc z kina miałem setki, ale to dosłownie setki myśli odnośnie do tego filmu. Bo widziałem jak na ciemną stronę mocy przechodził jeden z głównych bohaterów, pod wpływem, a wręcz przymusem agresywnej grupy uczniów. Pomyślałem, że w sumie to w bardzo dobry sposób odzwierciedla rzeczywistość. Ale, ku mojej uciesze, może trochę w akcie zemsty, jeden z głównych bohaterów odnalazł w sobie kręgosłup moralny. Zobaczył, w czym uczestniczy, że to nie jest dobre.

Oczywiście, jego czyn był okrutny, radykalny, ale mam takie trochę dziwne poczucie, że mimo całego zła, pozytywny.

Tak samo może być z każdym z nas. Czy nie lepiej być jak Marian? Czy nie lepiej wiedzieć w co się wierzy, jaka wizja świata odpowiada nam najbardziej i dążyć do tego? Dążyć do tego, aby ten cel zrealizować?

Kilkanaście miesięcy temu usłyszałem piękny cytat, z którym w pełni się zgadzam. Moim zdaniem, w doskonałym stopniu stanowi morał tego filmu. Mianowicie:

„Zmieniaj uśmiechem świat, ale nie pozwól by świat zmienił Twój uśmiech”.

Pozwolę sobie nie wyjaśniać intencji. Wszak, jak padło w Panu Tadeuszu (o ile się nie mylę) „(…) Kto ma uszy, niechaj słucha (…)”

J.

sty 03 2020 Przepraszam
Komentarze (0)

Chciałem, aby w nagłówku znalazło się świetne zdjęcie, na które się natknąłem dzisiejszego poranka, ale...

Ale niestety, nie ogarnąłem jeszcze w jaki sposób zamieszczać tutaj zdjęcia :D

Jak zwykle mam problem z tym, żeby rozpocząć. Mógłbym zrobić to w sposób filmowy, być może nawet baśniowy, czyli „Drogi pamiętniczku, (…)”. Tylko, że bardziej odpowiednim początkiem jest słowo „przepraszam”. Wiem, nietypowo, ale tak naprawdę to proste słowo w pewien sposób powinno wyrażać skutek stosunku wielu (być może nawet większości) mężczyzn, w stosunku do kobiet. Niestety.

Przygotowując się do tego wpisu, przypomniałem sobie kilka faktów jeszcze z czasów szkolnych, po drodze dowiadując się kilku nowych, zatrważających faktów.

Zacznijmy od tych dobrych, chociaż mimo wszystko smutnych. Równouprawnienie kobiet to początek XX – wieku. Dopiero. Dobrze, nie będę się czepiał, niczym zgorzkniały Gargamel. W końcu w życiu raczej jestem optymistą, więc szklanka jest do połowy pełna. Czyli lepiej późno niż wcale. Przyznanie równouprawnienia kobietom wiąże się z hasłami Rewolucji Francuskiej. Dokładniej chodzi o hasło égalité.

Skutkiem Rewolucji było przyznanie we Francji praw wyborczych kobietom. Niewiele, ale od czegoś trzeba zacząć. Pierwsza zmiana w tym wciąż szowinistycznym świecie, stworzonym przez mężczyzn. Niestety, stworzonym z myślą o mężczyznach. Muszę przyznać szczerze, że paskudnie się czuję pisząc to. Wprawdzie urodziłem się w innych czasach, o wiele później i nie miałem na to wpływu. Nie zmienia to faktu, że jestem mężczyzną. W pewnym sensie czuję się za to odpowiedzialny.

W samej Unii Europejskiej („Koszula bliższa ciału”, w myśl przysłowia), która szczyci się poszanowaniem dla praw wszystkich ludzi, traktowaniu ludzi jednakowo fakty są zatrważające.

Robiąc lekki przegląd internetu, trafiłem na informację, że parytet w pełnym tego słowa znaczeniu, stosowany jest jedynie w sześciu krajach UE. Przepraszam, ale nie da się inaczej. W kurwa SZEŚCIU krajach unijnych!

To nie jest tak, że mam coś przeciwko Unii. Nie. Boli mnie jedynie fakt, iż piękne idee, z którymi kolejne organizacje (UE niestety nie jest jedynym przypadkiem), czy wręcz państwa, mające na sztandarach cudowne hasła nie są przestrzegane. Boli mnie to dlatego, że jedni ludzi mamią innych czymś, w co sami nie wierzą.

Wracając do Unii Europejskiej. Idea równości, którą głosił Robert Schumann (uwaga, łatwo pomylić z kompozytorem Robertem Shumannem J) jest świetna. Równość ludzi względem siebie, bez względu na wszystko? Genialne! Dlaczego ktoś ma być gorszy, tylko dlatego że jest inny niż ja, Ty, czy Twój sąsiad!?

To co dana osoba zrobi z taką szansą, to już osobna kwestia. Szansa zostanie wykorzystana? Super! Szansa zostanie zaprzepaszczona? Trudno, Twoja sprawa.

Już pal licho, że jeden mężczyzna dyskryminuje drugiego. Skoro psujemy ten świat od tylu lat, to trudno. Ale dlaczego robimy to kobietom!? Przecież to są nasze mamy, siostry, przyjaciółki, narzeczone, czy żony.

Traktujemy ludzi przedmiotowo. Tylko co nam to daje? Czy wyzysk, oszukanie drugiego człowieka daje przyjemność? Oczywiście, nie mogę uogólniać. Każdy jest inny, nie każdy postępuje niemoralnie. Uogólnianie jest nieuczciwe, a nie chcę się uciekać do tanich chwytów. Codziennie w naszym życiu jest wystarczająco dużo kłamstwa. Ale mogę wypowiedzieć się w swoim imieniu. To nie daje niczego. Absolutnie niczego. W sercu pozostaje pustka, złe samopoczucie, wyrzuty sumienia. Po co zatem siać zło?

Skąd ten wywód? Wystarczy, przejść się do pierwszego lepszego clubu i przyjrzeć się tym wszystkim „boskim gąsiorom” (pozdrawiam Izę ode mnie ze studiów. Wiem, że i tak nie masz pojęcia o tym miejscu J), z których wprost kipi testosteron. Wypływa nosem i uszami. Wystarczy pójść do takiego miejsca i obserwować.

Przecież lwia część z nich liczy na chwilę przyjemności bez zobowiązań. Opowiadają okrągłe słówka, w które samie tak naprawdę nie wierzą. W końcu cel uświęca środki, nieprawdaż?

Pytanie, czy warto w ten sposób postępować? Moim zdaniem nie, ale to jak z ideą Schumanna. Masz szansę i rób z nią co chcesz.

Dlatego w tym momencie pada słowo klucz. PRZEPRASZAM!!!

Drogie Panie, jeśli to czytacie, przepraszam Was w imieniu zarówno swoim, jak i innych mężczyzn. Najbardziej jest mi wstyd za polityków i innych mężczyzn opowiadających okrągłe słówka, piękne idee, tylko w wiadomym celu. Odrobinę mniej jest mi głupio za mężczyzn, którzy nie kryją się ze swoim szowinizmem.

W swoim zakładzie pracy często słyszę określenia typu „panienka”. Tak, przestałem z tym walczyć, bo już brakuje mi coraz częściej pomysłów na zwracanie uwagi. Tym niemniej, krzywe spojrzenie rzucam nadal, bo to bardzo pejoratywne określenie. Przynajmniej w moich oczach.

Jest jeden wyjątek. Mój Promotor.

Notorycznie używa tego określenia, przy czym tutaj pojawiają się dwa „ale”.

Po pierwsze, na każdym kroku podkreśla mądrość kobiet, to jak często mają rację.
W końcu od 40 – lat jest żonaty, zatem cytując popularne określenie: „Ekspert nie myśli, ekspert wie”.

Po drugie…

W tym momencie muszę przytoczyć pewną anegdotkę, aby odpowiednio to uargumentować, wyjaśnić w sposób odpowiedni. Zatem…

Jechaliśmy 2 lata temu na wykład. Prowadziłem samochód i w pewnym momencie zwrócił mi uwagę, abym zatrzymał się przed pasami, bo „panienka” czeka na przejście przez ulicę. Przyznaję bez bicia, że nie zauważyłem jej wcześniej. Panienką okazała się c.a. 80 – letnia kobieta.

Jaki morał z tego płynie? To jedyny znany mi przypadek „szowinisty”, który szanuje kobiety. Dla niego panienką jest zarówno 10 – letnia dziewczynka, jak również osoba starsza.

Podsumowując ten cały wywód, chciałbym podkreślić, że każdy z nas panowie (jeśli ktokolwiek, poza mną z oczywistych względów, to czyta) powinien zacząć od siebie. Tak samo jest w moim przypadku. Staram się jak tylko mogę wyłapywać na bieżąco swoje szowinistyczne przypadki zachowań.

Staram się zmieniać świat. A najlepiej to robić samemu dając przykład, szanując wszystkich jednakowo. Ale oprócz samego dawania przykładu, staram się zwracać uwagę dzieciakom, swoim rówieśnikom: Hej, posuwasz się za daleko, nie uważasz!?

Sam niestety świata nie zmienię. Naprawdę, ubolewam nad tym, bo to byłoby łatwiejsze, wymagałoby mniej wysiłku. Dlatego Panowie!

Jeśli czytacie ten tekst, zabłądziliście w internecie aż tak głęboko, to bardzo Was proszę. Nie ma najmniejszego znaczenia, kim jesteście. Czy to synami, szefami, protegowanymi, studentami, czy kim bądź, szanujcie innych. Jeśli nie potraficie tego robić bez względu na płeć, to chociaż ugnijcie swoją męską, samczą dumę i szanujcie kobiety. Pomyślcie, co by z nami było, gdyby nie one? Pomijam już same narodziny.
To oczywiste.

Przecież siedzielibyśmy wciąż na drzewach, zabijalibyśmy się wzajemnie, bo przecież to ja jestem ważniejszy, lepszy, silniejszy. W takim przypadku mamy dwie drogi. Albo rodzaj ludzki wyginąłby, albo scenariusz z „Seksmisji” Juliusza Machulskiego zostanie wcielony do rzeczywistości innej niż filmowa.

Oczywiście, to też nie jest tak, że tylko mężczyźni podchodzą przedmiotowo do kobiet. Kobiety w stosunku do siebie nawzajem również często nie do końca zachowują się „elegancko”. Podobnie w stosunku do mężczyzn. Kobiety również potrafią przedmiotowo traktować mężczyzn.

Swoją drogą, kiedyś natknąłem się na taką informację, że przedmiotowe traktowanie mężczyzn wiąże się z większą ilością testosteronu u pewnej grupy kobiet, w porównaniu do przeciętnej. Ciekawe na ile te badania były reprezentatywne, ale to już inna kwestia.

Kuba

paź 24 2019 Początek
Komentarze (0)

Gdańsk, 24.10.2019

Do końca roku zostało 68 dni.

 

Cześć,

Postanowiłem po 2-, a może i nawet 3 – letnim rozbracie wrócić do tworzenia grafomańskiego przybytku. Wcześniejsza strona została usunięta, ponieważ (z tego co pamiętam) platforma Onet przestała wspierać prowadzenie blogspota.

 

Ten blog będzie zapewne utrzymany w dosyć podobnym klimacie co poprzedni. Część z Was, którzy tutaj traficie zapewne tego nie wie, a część być może pamięta. Tak czy inaczej, na tym blogu będą pojawiały się wpisy dotyczące różnych dziedzin. Większość z nich będzie zdecydowanie popularnonaukowa. W tej części można spokojnie spodziewać się, że będą to ciekawostki raczej związane z szeroko rozumianą fizyką, która z racji wykształcenia jest mi najbliższa.

 

Z drugiej strony, czasami (jak mi się zbierze) będą pojawiały się tutaj różnego rodzaju moje przemyślenia, czasami manifesty, związane z otaczającym nas światem. Dlaczego? Ano, powód jest doprawdy prozaiczny. Pomimo zaledwie 27 – lat, jestem osobą dosyć archaiczną. Nie akceptuję świata, w którym ludzie zwracają się do siebie w sposób wrogi. Nie akceptuję świata, w którym decyduje pieniądz i siła. Tak, jestem świadomy, że pieniądze są potrzebne, ale są pewne granice rozsądku, których należałoby się trzymać.

 

Wiem, że ani ten blog, ani ja sam nie zmienię świata. Jest taki jak był miliony lat temu i taki też pozostanie. Ludzie zawsze będą dążyć do osiągnięcia jakiejś pseudo potęgi, władzy nad innymi ludźmi, czy też innymi stworzeniami. Pytanie po co? Czy ktoś będzie z tego powodu bardziej szczęśliwy? Szczerze wątpię. Nawet jeśli założyć, że taka osoba stałaby się szczęśliwa, to z całego serca i bez ironii (oj tak, bardzo lubię ironię ^.^) współczuję takiej osobie. Wracając jednak do początku akapitu, czy świadomość, że nie zmienię świata jest dobrym pretekstem do tego, aby włączyć się do aktualnego nurtu? Moim zdaniem nie, dlatego że nie chcę zagubić siebie samego.

 

Zagubić siebie samego...

Właśnie, tutaj (trochę mimochodem) dochodzimy do powodu, dla którego postanowiłem wrócić do pisania. Ostatnie tygodnie mojego życia, ich przebieg, to jak trochę nie radzę sobie sam ze sobą, ze swoimi emocjami, ze swoim zdrowiem zapędziły mnie w róg. Trochę jak Ivan Drago Rocky'ego Balboę ;-)

Chciałbym, żeby to miejsce (bez względu na ilość komentarzy, odwiedzających, nie robię tego dla poczytności) stanowiło dobry przyczynek do odbicia się, wyjścia z narożnika, w którym wyraźnie przegrywam, w którym jeszcze chwila, a będę leżał na deskach jak (a co, zostańmy przy serii Rocky) Apollo Creed w czwartej odsłonie filmu Stallone'a.

 

Równocześnie, pozwolę sobie na ustalenie swego rodzaju zasad.

To miejsce nie jest Hyde Park-iem. Ja nie obrażam nikogo i bardzo też proszę, żebyście bez względu na tematykę, na którą akurat zawieje mi wiatr. Nie wyłączam możliwości komentowania wpisów, nie będę nikomu kneblował ust. Mamy wolność słowa. To coś pięknego, ale też należy korzystać z tego rozsądnie. Dlatego komentarze, które będą nakierowane (poza mną, o mnie możecie pisać co Wam się podoba) wrogo i będą zwyczajnie przekraczać granice dobrego smaku, zwyczajnie będą usuwane.

 

Drugą i właściwie ostatnią zasadą jest bluzganie. Zarówno w tekście, jak i w komentarzach respektuję przekleństwa. To element języka. Respektuję wszystkie, poza jednym. Słowo „polityk” jest dla mnie najcięższym z przekleństw, tego tutaj nie toleruję. Dla mnie określenie „polityk”, czy „włodarz” jest tak bardzo pejoratywne, że w tym miejscu nie ma na nie miejsca.

 

Jeśli udało mi się Was jakoś zaciekawić, to zapraszam. W ciągu kilku najbliższych dni, być może już jutro, ukaże się pierwszy konkretniejszy wpis. Tymczasem życzę Wam z całego serca dobrego dnia i energii na ten kończący się tydzień. Wszak już jutro piątek, piąteczek, piątunio – piwunio :-)

 

Kuba